Jedziemy do rodziców. Z Nataszą w dalsze podróże wybieramy się tylko nocą, bo siedzenie w foteliku dłużej niż pięć minut to dla Nataszy strata czasu. Często zanim jeszcze wyjedziemy z Konstancina pyta - "dojechaliśmy? Nie? Daleko jeszcze?" :) Kto choć raz jechał z Nataszą autem rozumie nasz wybór. Ba! Rozumie też to, że ostatnio wsiadamy do samochodu z wcześniej uśpioną - tradycyjnymi metodami - córą ;) Tak było też teraz.
Już prawie prawie dojeżdżamy, budzi się Natasza. Godzina 23, ciemno.
- Stadion oszalał!
I śpi dalej.
Chwilę później.
- Mamo, jest dzień czy noc?
- Noc.
- To wracam do spania.
I śpi dalej.
:))
Radość nasza nie trwała długo. Przez ostatnią godzinę podróży musiałam rozmawiać o... śmierci i o tym kiedy ludziom skrzydła rosną... Ale to temat na całkiem inny post :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz